moim zdaniem, rodzicielstwo

Ojcostwo naszych czasów: trudno być tatą!

ojcostwo

Ojcostwo wygląda teraz zupelnie inaczej niż jeszcze pokolenie temu. Współcześni panowie dużo częściej niż ich ojcowie angażują się w opiekę nad dziećmi i poświęcają im zwykle więcej czasu. Widok mężczyzny zmieniającego pieluchę nie jest już niczym niezwykłym. W godzinach popołudniowych w parkach i na placach zabaw często widać więcej tatusiów niż mam. Czy te zmiany oznaczają, że zaciera się granica pomiędzy rolą mamy i taty w wychowaniu dzieci?

Brak wzorców?

W książce „Być mężem i ojcem”, bardzo często przywoływanej przez autorów piszących o rodzicielstwie, Jasper Juul twierdził, że dla współczesnych mężczyzn ojcostwo jest większym wyzwaniem niż kiedykolwiek było. Przyczynę tej sytuacji upatruje w tym, że funkcjonujący do tej pory model został wyczerpany, a nie wypracowano jeszcze nowego. Mężczyźni nie chcą już być jak ich ojcowie. Dostrzegają, że ich rola w rodzinie może wykraczać poza bycie jej żywicielami. Współczesny tata chce się angażować w opiekę nad dziećmi, w większym stopniu licząc się z ich potrzebami i uczuciami. Próbuje być także wspierającym partnerem dla ich matki. Problem polega jednak na tym, że nie bardzo wie, jak to wszystko robić. Nie nauczył się tego od własnego ojca.

Zadaniem dla współczesnych mężczyzn jest więc ponowne określenie swojego miejsca w rodzinie i zdefiniowanie swojej roli jako rodzica. Z tym zadaniem zostają sami. Juul mocno podkreśla, że starając się wypracować własny model ojcostwa, mężczyzna nie powinien wzorować się na tym, jak postępuje jego partnerka. Nie może być dla dziecka jak druga matka.

Ojcostwo dawniej i dziś

Przekonuje Was to, co pisze Juul? Bo mnie nie do końca. Wizja całego pokolenia mężczyzn, którzy marzą o tym, żeby być zaangażowanymi ojcami, ale im brak inspiracji, nie bardzo do mnie trafia. Wielu spotykacie takich, co bardzo chcą, ale im nie idzie? No właśnie….

Znam naprawdę sporo bardzo fajnych ojców. Takich, co z powodzeniem przejmują na siebie część obowiązków tradycyjnie „zarezerwowanych” dla matek i mają silną więź z dziećmi. I nawet, jeśli nie wszystko robią idealnie, to cóż – my, matki, też nie jesteśmy doskonałe. Co więcej, jestem przekonana, że w dużym stopniu mogą oni czerpać przykład z obydwu źródeł, które odrzucał Juul. Po pierwsze – mogą uczyć się od własnych ojców. I robią to. Żyjemy w innych czasach niż nasi rodzice i nasze wyobrażenie o funkcjonowaniu rodziny jest odmienne. Nie oznacza to jednak, że nie możemy się na nich w niczym wzorować. Jest cała masa wartości, które się nie zmieniły, takich jak uczciwość, odpowiedzialność, samodzielność, czy odwaga. Nie widzę powodu, żeby współcześni ojcowie, starając się przekazywać je dzieciom, nie korzystali z przykładu własnych rodziców.

Mama i tata

W książce „Droga do dorosłości” profesor Jacek Hołowka odróżnia role matki i ojca, odwołując się do badań etiologicznych. Jak pisze, różnica między nimi nie wynika z określonej tradycji czy chwilowej mody, ale jest efektem biologicznego uwarunkowania. To matka jest podstawową i najważniejszą postacią dla noworodka. Łączy ją z dzieckiem poziom empatii silniejszy niż w jakiejkolwiek innej relacji osobowej. Bliski i czuły kontakt z nią daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, które stanie się później siłą napędzającą jego rozwój psychiczny. Ojcostwo polega na czymś innym. Rola taty w pierwszych dniach i tygodniach życia dziecka nie jest tak kluczowa. Dochodzi ona do głosu później. Ojciec jest pierwszym reprezentantem świata zewnętrznego. To przede wszystkim jego zadaniem jest prowadzenie dziecka do dorosłości. Pokazuje, jak odnaleźć się w społeczeństwie i jak przestrzegać obowiązujących norm, a zarazem uczy myślenia samodzielnego. Jego relacja z dzieckiem jest „biologicznym uwarunkowaniem odpowiedzialności, rzetelności i powagi”.

Odmienność ról pełnionych przez ojca i matkę nie musi w żadnym wypadku oznaczać ostrego podziału obowiązków. Profesor Hołówka podkreśla, że jest bardzo wiele zadań, w których rodzice mogą współpracować lub wzajemnie się zastępować. To, że mężczyzna angażuje się w opiekę już nad małym dzieckiem, nie odbiera mu roli tego, kto później pomaga mu stać się odpowiedzialnym dorosłym człowiekiem. Podobnie mama – choć jej podstawową rolą jest budowanie poczucia bezpieczeństwa – dba o rozwój psychiczny i samodzielność dziecka. Jeśli w ten sposób spojrzymy na rozróżnienie ról każdego z rodziców, to okazuje się, że ma ono charakter ponadczasowy. Nie jest wcale tak, że pokolenie wstecz ojcowie mieli zupełnie inną funkcję niż teraz. Zmienia się raczej to, w jaki sposób tę funkcję pełnią.

Partnerstwo

Wielu mężczyzn, poszukując swojego modelu ojcostwa, korzysta też z drugiego „zakazanego” przez Juula źródła. Obserwują to, jak wobec dzieci postępują ich partnerki. I to też jest OK. Nie wnikając w to, czy dzieje się tak ze względu na to, jak jesteśmy wychowani, czy z innych przyczyn, faktem jest, że póki co kobiety posiadają pewne cechy częściej niż mężczyźni. Przede wszystkim, umiejętniej dbają o relacje – bo przywiązują do nich większą wagę. To one też stanowią znakomitą większość czytelniczek najróżniejszych książek, artykułów i blogów dotyczących rozwoju dziecka oraz tego, jak budować z nim więź. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego facet nie miałby brać tego pod uwagę.

Juul często pisze o tym, że relacja łącząca rodziców dziecka powinna być oparta na wzajemnym zrozumieniu i szacunku. Jednocześnie powtarza, że mężczyzna ma sobie „wywalczyć” pozycję w rodzinie. Rzeczywiście, jak przyjrzeć się konkretnym opisywanym przez niego sytuacjom, to wyglądają one jak nieustanne przepychanki pomiędzy kobietą a mężczyzną. Obraz rodziny, który maluje, jest taki, że mamy dwoje rodziców, będących reprezentantami odmiennych wartości i stosujących inne metody wychowawcze. Każde z nich chce przeforsować swoją opcję. Zupełnie nie wiem, jak taka sytuacja miałby służyć dziecku. Jest raczej dokładnie na odwrót – tym łatwiej jest rozwijać się jako rodzic, im lepsza jest współpraca z partnerem.

Ojcostwo opiera się nie tylko na tym, w jaki sposób mężczyzna odnosi się do dziecka. Równie ważne jest to, jak traktuje jego mamę. W ten sposób razem z nią buduje w swojej rodzinie atmosferę miłości i daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie, daje synowi przykład tego, jak być dobrym mężem czy partnerem. A córce pokazuje, jak ją powinni traktować mężczyźni. Odpowiedzialni rodzice starają się być drużynę. To, jaki jest konkretnie podział zadań w tej drużynie, nie jest tak bardzo istotne. Ważne, żeby każdy wiedział, że ma w niej swoje miejsce. I, że na swojej pozycji jest niezastępowalny, a jego praca jest przez drugą osobę doceniana.

Wybrakowany rodzic

Pamiętając o tym, że bycie tatą zaczyna się od bycia w związku, dojrzały ojciec dba o mamę swojego dziecka. Niezależnie od tego, jaki jest między nimi podział obowiązków. Z drugiej strony, sama kobieta musi mu pozwolić na to, by był dla niej wsparciem. Zdarza się, że to kobiety nie dopuszczają partnerów w pełni do opieki nad dzieckiem. Podpowiadają co i jak robić. Takie zjawisko Juul nazywa „kobiecym szowinizmem”. Wydaje się, że – przynajmniej w Polsce – jest ono powszechne. U mnie w rodzinie też tak było. Opieka nad dzieckiem, szczególnie tym małym, to była działka kobiet. Kąpiele, przewijanie, układanie do snu. Wszystkim tym zajmowały się matki, babcie, ciocie. Byle nie ojciec dziecka. Teraz cała rodzina nie może się nadziwić, że mój mąż zajmuje się dziećmi. Swoimi! Zostaje z nimi w ciągu dnia, wstaje do nich w nocy, jest mistrzem kąpieli. Słowem: że jest pełnowartościowym rodzicem.

Nie ukrywam, że trochę mnie to drażni. Nikt jakoś się nie dziwi, że ja też to wszystko robię. Częściej spotykam się z wyrazami ubolewania, że mam bałagan w domu, albo że mężowi obiadu nie ugotowałam niż z ochami i achami jaka to jestem fantastyczna. Wiadomo, ja jestem kobietą – to chyba normalne, że opiekuję się swoimi dziećmi. Ale facet – niemożliwe! Podejrzewam, że wiele czytających ten tekst matek ma podobne doświadczenia ;).

Nowa rola taty

Mimo, że naszym mamom i babciom często wciąż nie mieści się w głowach, że mężczyzna może być pełnowartościowym rodzicem, ta sytuacja bardzo się zmienia. I dobrze! To służy i dzieciom, i mamom, i samym tatom. Mamom – bo nie zostają ze wszystkim same. Zarówno te kobiety, które pracują zawodowo, jak i te, które biorą „na siebie” opiekę nad dziećmi, otrzymują przeciętnie coraz więcej pomocy od partnerów. Mężowie niepracujących mam nie uznają już za oczywiste, że ojcostwo polega wyłącznie na utrzymywaniu rodziny.

Zaangażowanie ojca w opiekę, ma też korzystny wpływ na dziecko. Maluch, którego tata poświęca mu czas i ma z nim silną więź, ma prawidłowo rozwinięte poczucie własnej wartości, nie boi się wyzwań, lepiej radzi sobie z sytuacjami kryzysowymi. Badania pokazują ponoć nawet, że takie zaopiekowane przez ojców dzieci lepiej rozwijają się pod względem intelektualnym. Raczej nie jest tak, że obecność mężczyzny przy zmianie pieluchy jest jakimś talizmanem, który w magiczny sposób podnosi iloraz inteligencji dziecka 😉 A jednak relacja dziecka z tatą różni się zwykle istotnie od tej, która łączy je z mamą. I właśnie ta odmienność zdaje się pomagać w kształtowaniu określonych cech i sprzyjać konkretnym aspektom rozwoju.

A jak na tym zyskują sami tatusiowie? Pozornie mają przez to trudniej – bo spoczywają na nich obowiązki, których ich ojcowie nie mieli. W dodatku wydaje się, że w wielu wypadkach pełnienie tych obowiązków nie przychodzi im równie naturalnie jak kobietom. A jednak aktywne ojcostwo to też korzyść dla taty. Po pierwsze, podjęcie tego trudu pozwala zbudować bardzo silną więź z dzieckiem i lepiej je poznać. Jest źródłem wspomnień i doświadczeń, których ich ojcowie nie mieli. Takich, które warto mieć – jak widok własnego dziecka tuż po urodzeniu. Dodatkowo, regularna konieczność samodzielnego ogarnięcia wrzeszczącego w niebogłosy i tarzającego się po ziemi dwulatka, jest doskonałą okazją do ćwiczenia umiejętności interpersonalnych 😉 Bliski kontakt z dzieckiem uczy rozpoznawania i nazywania emocji i nastrojów – tak swoich, jak i cudzych, uważnego słuchania i rozumienia drugiej osoby oraz, zwyczajnie, cierpliwości. A w tych kwestiach panowie wciąż mają często spore braki 😉

Obecność

Czas spędzony przez ojca z dzieckiem sprzyja budowaniu relacji. To nie oznacza, że ojciec musi koniecznie uczestniczyć w zabiegach opiekuńczych, żeby zbudować z dzieckiem więź. W każdej rodzinie funkcjonuje to trochę inaczej. Nie ma złotej recepty na idealne ojcostwo. Takiej, która okreslałaby dokładny podział ról między rodzicami oraz ilość godzin, które każde z nich powinno z dzieckiem spędzić. Ważne jest, żeby zarówno kobieta, jak i mężczycna czuli się dobrze z takim podziałem. A przede wszystkim – żeby dziecko czuło się w nim bezpieczne, było zadbane, zaopiekowane oraz dowartościowane przez obydwoje rodziców.

Mój tata nie zmieniał pieluch ani nie uczestniczył w naszych kąpielach, a mieliśmy bardzo silną więź. Była ona oparta nie tyle na tym, jak dużo czasu ze sobą spędzaliśmy, co na jakości tego czasu. Liczyło się to, że mając do wyboru swoją rodzinę albo coś innego, tata wybierał nas. Popołudniami wychodziliśmy we dwójkę na rower, weekendy i wakacje spędzaliśmy całą rodziną, jak byłam starsza tata zabierał mnie na koncerty, a jak rodzice wychodzili na imprezy to były to zwykle imprezy z dziećmi. Nie czułyśmy się jak kule u nogi, co kradną rodzicom ich cenny czas. Czułyśmy się dla nich ważne. Tata wiedział, czym się interesujemy, w czym jesteśmy dobre, z kim się przyjaźnimy. To jest taki rodzaj obecności, który buduje dobrą relację – polegający nie tyle na przebywaniu obok siebie, co na byciu dostępnym dla dziecka.

Zjadacze czasu

Taka aktywna obecność jest w moim przekonaniu trudniejsza teraz niż była kiedyś. I to jest prawdziwe wyzwanie, z którym mierzy się współczense ojcostwo. Wszyscy mamy teraz znacznie więcej pokus, które mogą nas odciągać od domu i dzieci. Ile osób w pokoleniu naszych rodziców regularnie chodziło do siłowni, uczestniczyło w firmowych spotkaniach i wyjazdach integracyjnych, uprawiało triathlon albo inny sport? Wraz z możliwościami, które dają nam obecne czasy, zmieniają się też nasze potrzeby. Zależy nam na tym, żeby być w formie, doszkalamy się zawodowo, dbamy o tak zwany samorozwój. Nie jest łatwo wszystko to pomieścić w tygodniowym grafiku. Do tego dochodzą media społecznościowe, z których już prawie każdy korzysta. I one też zachęcają do tego, żeby – spędzając czas z dzieckiem – zerkać co chwilę w telefon. To raczej nie sprzyja aktywnej obecności.

Pisałam na początku, że nie przekonuje mnie diagnoza postawiona przez Jaspera Juula. Nie zgodzę się, żę współczesne ojcostwo przechodzi kryzys ze wzgledu na brak wzorców. Jest ono trudne również dlatego, że w świecie generującym w nas coraz to nowe potrzeby, nie potrafimy często zbudować sobie uporządkowanej hierarchii wartości. Takiej, która pozwalałaby realizować nasze indywidualne aspiracje, a jednocześnie sprzyjała budowaniu silnych więzi rodzinnych. Dla mężczyzn jest to szczególnie trudne, bo ich nie wspomaga tak bardzo ich biologiczna natura.

Obecność ojca nie oznacza ciągłego bycia przy dziecku. Dojrzałe ojcostwo to bycie dostępnym i zaangażowanym. Dobry tata zna swoje dzieci. Słucha tego, co mówią. Wpuszcza je do swojego świata i traktuje jak jego integralną i bardzo ważną część. Są dla niego ważniejsze niż hobby, wyjście z kolegami na piwo albo przysłowiowy święty spokój. I daje im dobry przykład. Pokazuje, jak dbać o wartości, które są dla niego istotne. A także, jak być dobrym mężem czy partnerem i, jak traktować kobiety. Dobremu ojcu nie jest wszystko jedno.

Jakie są Wasze doświadczenia?

A co jest, według Was, trudne w byciu tatą w XXI wieku? Jesteście zwolennikami klasycznego modelu rodzicielstwa, z wyraźnie zarysowanymi rolami każdego z rodziców, czy cieszycie się ze zmian, które zachodzą? Które zachowania własnego ojca chcielibyście widzieć we własnych rodzinach, a których unikać? Jak to funkcjonuje w Waszych domach?

Tagged , , , , , ,
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments