literatura

„Kury z grubej rury” – najlepsze lekarstwo na jesienną chandrę :)

"Kury z grubej rury"

O kurza twarz, jaka to jest wspaniała lektura! Justyna Bednarek zdecydowanie wchodzi do ścisłej czołówki naszych ulubionych pisarzy. Po bardzo popularnych Skarpetkach, ukochanej Bobaskowej bohaterce Dusi, obdarzonej niezwykłymi talentami Babcosze i całej bandzie innych pełnych uroku postaci przyszła kolej na nie – cztery dorodne kury rasy brahma. Augusta, Hildegarda, Belka i Żaneta (bo tymi wyszukanymi imionami autorka obdarzyła swoje pierzaste bohaterki) mają szansę przebić ich wszystkich. Kury z grubej rury są śmieszniejsze niż Skarpetki i bardziej odjechane niż czajnikowy świat Psinka-Świnka (kto nie wie, o czym mowa, nich koniecznie zajrzy do tamtych dwóch serii!). Jak mi nie ufacie, to sprawdźcie sami. A jak wierzycie – to chyba Was już nie muszę dalej przekonywać, że to są po prostu świetne książki. Na wypadek jednak, gdybyście chcieli jeszcze dowiedzieć się czegoś o „Kurach z grubej rury” i „O kurza twarz” (czyli kontynuacji pierwszej książki) zapraszam Was do przeczytania recenzji 🙂

Poznajcie Kury z grubej rury

Życie Augusty, Hildegardy, Belki i Żanety – czyli czterech tytułowych kur rasy brahma – od samego początku wyglądało dość niezwykłe. Otóż zostały one wychowane przez indyczkę, która nie mogła doczekać się własnego potomstwa i wykradła jaja biologicznym matkom. A potem zrobiło się jeszcze ciekawiej! Za sprawą specyficznego poczucia humoru Niewidzialnego Reżysera, który całą historię obserwuje z góry i – kiedy trzeba – pociąga za sznurki, kury z grubej rury trafiają do rodziny Ogórków. Ogórkowie niewiele mają wspólnego z hodowcami drobiu – pan Ogórek jest bowiem naukowcem, a pani Ogórek testerką czekolady. Kierując się jednak wysokim morale swojej najstarszej córki, decydują się przyjąć cztery kurze siostry pod dach.

Autorka już na pierwszych stronach książki pokrótce przedstawia nam wszystkich bohaterów. Każdą z kur obdarza jakąś charakterystyczną cechą. Augustę – zdrowym rozsądkiem, Hildegardę – wrodzonym pesymizmem, Żanetę – ogromnym apetytem, a Belkę niezbyt lotnym umysłem. Nikogo chyba nie zdziwi, że taki komplet cech skutkuje bardzo wieloma komicznymi sytuacjami. Kury nie szczędzą sobie zresztą drobnych wzajemnych złośliwości (szczególnie często ofiarą żartów staje się pożerająca co popadnie Hildegarda). Z nie mniejszą uszczypliwością potrafią wypowiadać się o otaczających je ludziach. Niech Was to jednak nie zmyli – pod grubą warstwą pierza każda z nich jest bowiem obdarzona wielkim sercem i gotowa do pomocy innym.

A kim jest rodzina Ogórków? Prócz mamy i taty Ogórka, składa się jeszcze z trójki dzieci: ośmioletniej Ani (tu sprawa jest dziwna, ale wynika to chyba z niedopatrzenia autorki – Ania ma więcej lat niż znają się państwo Ogórkowie :P), sześcioletniego Wojtka i czteroipółletniej Karolinki, zwanej Pypciem. Na samym początku dowiadujemy się jedynie, że Ania lubi rządzić, Wojtek nie lubi przedszkola, a Pypeć ma mnóstwo nadzwyczajnych umiejętności. Wkrótce przyjrzymy się jednak całej rodzinie dużo lepiej. I przekonamy, że choć jej członkowie mają swoje słabości, ich dom przepełniony jest nie tylko zapachem „zupki miłości”, ale też wszystkim tym, co ta zupka symbolizuje. W drugiej części książki poznamy zaś jeszcze kogoś – śpiewaczkę i autostopowiczkę, panią Alicję Wyrobek oraz jej Czarną Mambę.

Kury z grubej rury w rodzinie Ogórków

Żyjąc u boku Ogórków, kury uważnie przyglądają się ich codziennym sprawom i gnębiącym ich zmartwieniom. Jak się okaże, potrafią dostrzec problemy, których ludzie, szczególnie dorośli, nie widzą. A także zagrożenia, o których nie mają pojęcia. Na dodatek brahmy odznaczają się wielką empatią oraz przedsiębiorczością i z udanym skutkiem angażują się w perypetie rodziny Ogórków. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie pewien zaskakujący fakt. Otóż Wojtek, choć ma trudności z nawiązywaniem relacji, kurami dogaduje się bez problemu i doskonale rozumie ich język.

Oba tomy przygód Augusty, Hildegardy, Żanety i Belki wypełnione są ich najprzeróżniejszymi interwencjami w życie rodziny Ogórków. Autorka przedstawia sposób myślenia i działania dorosłych z lekką (choć zdecydowanie sympatyczną) uszczypliwością. Całe szczęście, że kury zachowują zdrowy rozsądek! Podpowiedzą, jak dbać o fasolę i jak poradzić sobie z jesienną chandrą (temat dziś bardzo na czasie – jak chcecie wiedzieć, sięgnijcie po książkę ;)). Pomogą też odbudować poczucie własnej wartości i znaleźć przyjaciół. Rozprawią się nawet ze zrzędliwą nauczycielką. Mało tego, uratują życie jednego z członków rodziny Ogórków. Więcej Wam nie zdradzę, ale wierzcie mi – cztery brahmy mają pełne skrzydła roboty. A ich perypetie to prawdziwa skarbnica wiedzy o świecie oraz ludziach i piękna lekcja uważności.

Brahmy wiedzą, jak sobie radzić na szkolnych wywiadówkach 😉
Adaptacja przedszkolna też nie stanowi dla nich problemu.

Bardzo podoba mi się to, że angażując się w sprawy rodziny Ogórków, kury nie zapominają o sobie. Stale pilnują, żeby ich ludzie nie zapomnieli przypadkiem zapewnić im wygodnych warunków do życia i atrakcyjnego wyżywienia. Nie są też pozbawione wyższych potrzeb – jedna z nich odnajduje nawet prawdziwą miłość. W dodatku nie rozwiązują problemów za Ogórków, ale korzystając z ich współpracy (tu szczególnie przydaje się Wojtek). Poza, oczywiście, sytuacjami kryzysowymi, kiedy trzeba działać natychmiast. Chyba nie muszę pisać, że to też jest coś, czego warto się od nich uczyć. A z czym ludzie – a szczególnie chyba matki – często mają problem.

A w dodatku są prawdziwymi mistrzyniami relaksu:)

Śmiech to potężne lekarstwo

„Kury z grubej rury” i „O kurza twarz” to przede wszystkim kupa radości. Książki aż kipią absurdalnym i trochę abstrakcyjnym humorem, a akcja w dużej mierze opiera się na komizmie sytuacyjnym. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze cięte uwagi kur pod adresem otaczających je ludzi i swoim nawzajem. Jednym słowem – jak macie ochotę pośmiać się razem z dziećmi przy wspólnej lekturze, nie moglibyście trafić lepiej.

Justyna Bednarek doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, o czym w drugiej części książki kury mówią Wojtkowi – że śmiech to potężna broń. Służy nie tylko temu, żeby poprawić komuś humor. Ma dużo większą moc. Autorka w mistrzowski sposób potrafi, doprowadzając nas do śmiechu, jednocześnie zachęcić do zastanowienia. Za komicznymi dialogami i zakręconymi przygodami kur kryją się też poważne treści. I to nie są jakieś banalne morały. O nie! Czytelnik jest raczej nieustannie prowokowany do tego, żeby sam szukał odpowiedzi na pytania, do których postawienia inspiruje książka.

Tematy dotyczące wzajemnego zrozumienia i relacji międzyludzkich dominują w obu częściach książki.

A co to za pytania? Najważniejsze tematy, który przewijają się w obu częściach, są związane z relacjami międzyludzkimi. Jest tu mowa o poczuciu wyobcowania, znaczeniu rozmowy, doświadczeniu tęsknoty i spotkania oraz sile miłości. A także o akceptacji i otwartości na to, co inne. I to tylko niektóre wątki, które się tu pojawiają! Gwarantuję Wam, że znajdziecie tu niejeden temat do przemyślenia i przegadania z małymi czytelnikami. I że sposób, w jaki autorka pisze o sprawach, które bywają dla dzieci (i dorosłych zresztą też) ogromnie trudne, jest nie tylko ciekawy, ale też bardzo budujący.

Żeby było jeszcze ciekawiej

Doskonałe pisarstwo Justyny Bednarek, wyraziste postaci oraz mądra treść to jeszcze nie wszystko co sprawia, że te książki są po prostu świetne. Autorka, prócz tego, że pisze pięknie i mądrze, w bardzo pomysłowy sposób skonstruowała fabułę. Po pierwsze – o czym już była mowa – tu i ówdzie wkracza do akcji Niewidzialny Reżyser, który dba o to, żeby wszystko szło jak należy (choć często robi to w dość nieoczekiwany sposób). Tu pojawia się, rzecz jasna, kolejny problem do filozofowania: na ile los każdego z nas zależy od naszych samodzielnych wyborów i działań, a na ile wpływa na nie coś co nas przekracza? Fatum? Przeznaczenie? Bóg? A może zbieg okoliczności?

Postać Niewidzialnego Reżysera to też wątek zachęcający do filozofowania z małym czytelnikiem 🙂

Po drugie, w każdej części przygód kur znajdziecie jeden rozdział, który jest trochę „z innej bajki” i zawiesza na chwilę przebieg akcji. A jednocześnie, jest bardzo ściśle związany z treściami, które co i raz powtarzają się w książce. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to właśnie w tych rozdziałach zawiera się kwintesencja tego, co chce nam przekazać autorka. W pierwszej części taką rolę pełni bajka wymyślona przez Wojtka, a w drugiej historia pani Alicji i jej syna.

Historia Pani Alicji i jej syna z drugiego tomu książki to jeden z najciekawszych rozdziałów (a, co zaskakujące, nawet nie ma w nim kur!).

No i na koniec zostały ilustracje. Czyli fantastyczna robota Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej. Trochę minimalistyczne, a za to niesamowicie zabawne. Nie mam pojęcia, czy bez nich kury byłyby tak samo śmieszne. Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłyby jakoś inaczej wyglądać. Augusta, Hildegarda, Belka i Żaneta naprawdę nie mogły trafić lepiej! Sami zresztą zobaczcie 😊

Kury, Ogórkowie, pani Alicja i Czarna Mamba

Podsumowując, Kury z grubej rury są świetne pod każdym względem! Warto to wiedzieć szczególnie teraz – kiedy zaczęły się już długie jesienne wieczory po coraz bardziej szarych dniach. Nie ma chyba lepszego czasu na czytanie – szczególnie takie, które i dzieciom i rodzicom poprawi humor. Trzymam mocno kciuki za to, żeby Niewidzialny Reżyser, zapowiadając na końcu drugiego tomu bardzo kolorowy rok, zapowiadał jednocześnie kolejną część.

Tagged , , , , , ,
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments