filozofia dla dzieci, moim zdaniem, rodzicielstwo

Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie – czyli filozofia wobec tematów najtrudniejszych

z dziećmi o wojnie

W ostatnich dniach wszyscy chyba mierzymy się z przytłaczającymi myślami i masą trudnych uczuć. Współczucie wobec osób cierpiących wskutek toczącej się za naszą wschodnią granicą wojny miesza się z lękiem, poczuciem bezradności i niezrozumienia, często również z nienawiścią do tych, którzy są za to nieszczęście odpowiedzialni. Zastanawiamy się, jak dalej potoczy się sytuacja. Nasze dzieci też nie są wolne od takich lęków. Większość rodziców zastanawia się, czy powinno się rozmawiać z nimi o wojnie. Może lepiej chronić je przed tak trudnymi i bolesnymi tematami? A jeśli już rozmawiać, to jak? 

Przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa?

Odkąd dwa tygodnie temu, wybuchła wojna w Ukrainie, wielu rodziców zaczęło zadawać sobie pytanie, jak w tej sytuacji zadbać o poczucie bezpieczeństwa własnych dzieci. Czy rozmawiać o tym, co dzieje się za naszą granicą? Czy takie rozmowy nie wywołają niepotrzebnych lęków i nie staną się źródłem zbyt dużego stresu? W mediach społecznościowych pojawia się bardzo wiele głosów ostrzegających, żeby starać się – na tyle na ile to możliwe – uchronić dzieci przed napływem tragicznych informacji dotyczących sytuacji w Ukrainie. Unikać w ich obecności oglądania lub słuchania wiadomości czy poruszania tego tematu w dorosłych rozmowach. Dzieci bowiem słyszą i rozumieją więcej niż nam się wydaje. Często idzie za tym podejściem przekonanie, że w ogóle najlepiej tematu unikać. Jeśli dzieci same nie pytają, nie mówić nic. A jeśli pytają, to też odpowiadać krótko i zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Robić co w naszej mocy, żeby wyciszać trudne emocje

Wbrew wszelkim takim zastrzeżeniom, jestem przekonana, że z dziećmi należy rozmawiać na trudne tematy. Także wtedy (a może szczególnie wtedy), kiedy są to tematy bieżące i mogą mieć wpływ na nasze własne życie. Zadaniem rodziców jest z pewnością to, by dawać dzieciom poczucie bezpieczeństwa. To jednak nie jest jedyne nasze zadanie. Powinniśmy również starać się wychowywać je na ludzi mądrych, odważnych, wrażliwych na cierpienie drugiego człowieka i potrafiących podejmować ważne decyzje moralne. Co więcej, poczucia bezpieczeństwa nie wolno budować na kłamstwie. A udawanie, że nic złego się teraz nie dzieje, jest niewątpliwym kłamstwem. Nawet, jeśli doraźnie wyciszy trudne emocje dziecka, na dłuższą metę może się obrócić przeciwko niemu. To, że o czymś nie mówimy, nie sprawia, że to coś przestaje istnieć. Albo, że nas akurat nie będzie dotyczyć. 

Kłamstwo ma krótkie nogi

To wiadomo nie od dziś. Próba ucieczki przed trudnymi tematami, nie ma szans się sprawdzić. Jeśli macie starsze dzieci, to one z pewnością już od dawna wiedzą, co się dzieje w Ukrainie – z mediów albo od kolegów. Zdecydowanie lepiej będzie, jeśli będziemy gotowi z nimi o tym rozmawiać niż, jeśli zostawimy je same z zasłyszanymi informacjami. Nic chyba tak nie potęguje lęku jak brak możliwości wyrażenia go i pogrążanie się we własnych czarnych myślach. Myślę, że dobrze widzimy to po sobie. Warto pamiętać, że u naszych starszaków działa to dokładnie w ten sam sposób. 

Maluchy być może nie mają pojęcia o samej wojnie, ale zwykle też wyczuwają, że coś jest nie tak. Widzą nasz niepokój. A jeśli nawet nie, to w końcu pewnie i tak usłyszą o tym od kogoś albo zetkną się ze skutkami tej wojny. Może w ich grupie rówieśniczej znajdą się dzieci uchodźców? Nie da się dzieci “chronić” przed  rzeczywistością. Warto za to przygotowywać je do tego, by potrafiły w niej mądrze żyć.  Podejmowanie trudnych tematów, pokazywanie że istnieje zło i cierpienie, że obok nas są ludzie, którzy potrzebują wsparcia i zrozumienia, jest istotnym elementem wychowania. Uczy empatii i daje podstawy, by nasze dzieci wyrosły na ludzi odważnych. Takich, którzy nie chowają głowy w piasek. Pisałam już kiedyś – w tekście poświęconym dziecięcym i rodzicielskim lękom (znajdziesz go TUTAJ), że uczenie odwagi jest dla mnie chyba najtrudniejszym macierzyńskim wyzwaniem. A jednak należy też do tych najważniejszych.

Nie tylko obowiązek rodzicielski

Rozmawianie o tym wszystkim złym, co spotyka teraz Ukrainę, jest w moim odczuciu nie tylko naszym obowiązkiem rodzicielskim. Jest też po prostu ludzkim obowiązkiem – wobec tych, którym dzieje się krzywda. Tuż za naszą granicą rozgrywa się ogromna tragedia. Ludzie giną, tracą bliskich i nieustannie się boją. Wśród nich jest mnóstwo dzieci, także tych najmniejszych. Nikt z nas nie chciałby, żeby takie doświadczenie stało się udziałem naszych dzieci. Ich rodzice też nie chcieli. Nie możemy sprawić, że to wszystko przestanie się dziać. Nie jest w naszej mocy zatrzymać cierpienia tych, którzy zostali skrzywdzeni przez wojnę. Możemy jednak tego cierpienia nie lekceważyć. I uczyć własne dzieci dojrzałej postawy wobec niego. Na taką naukę nigdy nie jest za wcześnie – choć, oczywiście, trzeba pamiętać, by dostosować nasz przekaz do wieku dziecka. 

Pisząc te słowa, sama bardzo się boję. Myślę wciąż o wszystkich tych mamach, które nie opuściły kraju i, które w tej chwili patrzą na swoje dzieci – dokładnie tak jak ja na moje. I nie wiedzą, czy uda im się ochronić je przed okropieństwem wojny. Myślę o tym, czy i my powinniśmy się spodziewać podobnej tragedii w naszym kraju. Wyobrażam sobie własną rodzinę w takim położeniu, w jakim są teraz nasi sąsiedzi. Zastanawiam się, jak zachowałabym się w takiej czy innej sytuacji. I absolutnie nie mieści mi się w głowie ogromu bólu dotykającego tych, którzy stracili kogoś bliskiego w czasie wojny. Nie chcę tych lęków przenosić na swoje dzieci. Uważam jednak, że to nie jest powód, by o wojnie nie rozmawiać. Rozmowa może pomóc – zarówno dorosłym, jak i dzieciom – oswoić lęki.

O pocieszeniu, jakie daje filozofia

Filozofia uczy formułowania własnych wątpliwości i przemyśleń, stawiania pytań i poszukiwania na nie odpowiedzi. Przyzwyczaja nas do tego, byśmy rozważali konsekwencje naszych własnych wyborów i czynów oraz sytuacji, w których się znajdujemy. A także do zastanawiania się nad motywami działań i wyborów innych osób. Prowadząc rozmowę filozoficzną, staramy się spojrzeć na ten sam problem z innej perspektywy. W ten sposób filozofia uczy otwartości, empatii i odpowiedzialności. Dostarcza nam narzędzia do tego, byśmy podejmowali dojrzałe i przemyślane decyzje moralne. I wspiera w mierzeniu się z trudnymi problemami.

Filozofowanie polega w dużej mierze na próbie zracjonalizowania tego wszystkiego, czego doświadczamy i, co obserwujemy w świecie. Niektórych rzeczy zracjonalizować się nie da. Nie jesteśmy w stanie znaleźć ich sensu, wytłumaczyć ich sobie. Tym bardziej nie będziemy potrafili wytłumaczyć ich dziecku. Tak jest z doświadczeniem wojny. W czasie wojny skala cierpienia, które dotyka ludzi, jest niewyobrażalna. Okrucieństwo, które za tym cierpieniem stoi, normalnego człowieka zawsze będzie przerastać. Nie sposób przygotować się na doświadczenie tak straszne jak wojna. Można jednak oswajać trudne doświadczenia, które prędzej czy później dotkną każdego z nas. I uczyć docierania do ich sensu. Cierpienie, śmierć, strata i zło to nieusuwalne elementy życia ludzkiego. Rodzicielstwo nie polega na tym, żeby dziecko od tego uchronić – nie da się tego zrobić. Wymaga natomiast tego, by wspierać dziecko w radzeniu sobie z nimi. A temu celowi służy, między innymi, rozmowa.

Rozmawiać – ale jak?

Rozmowa o tym, co trudne i bolesne, nie musi wywoływać czy pogłębiać naszych lęków. Przeciwnie – często pomaga je oswajać i radzić sobie z nimi. Pod warunkiem, oczywiście, że będzie to mądra rozmowa. Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie?

1. Zadbaj o poczucie bezpieczeństwa

Pisałam Wam wcześniej o tym, że dbanie o dziecięce poczucie bezpieczeństwa nie powinno być naszym jedynym celem. A jednak jest bardzo ważne. Zawsze wtedy, kiedy poruszamy w rozmowie z dzieckiem trudne tematy (albo kiedy widzimy, że takie tematy chodzą mu po głowie), okażmy mu jak największe wsparcie. Szczególnie kiedy rozmawiasz z młodszym dzieckiem, bądź blisko – weź je na kolana, przytul. Tak, żeby poczuło się bezpiecznie w Twojej obecności. Obserwuj, jak reaguje na to, o czym rozmawiacie, jakie emocje mu towarzyszą. Pokaż mu, że może Ci powiedzieć o wszystkim, co je niepokoi i słuchaj uważnie tego, co mówi.

2. Zacznij od pytań

Rozmowy filozoficzne zaczynają się od postawienia pytania. Rozmowa o tym, co przykre i, co nas przeraża, nie stanowi pod tym względem wyjątku. Różni się jedynie tym, że może być znacznie trudniejsza – nie tylko dla dziecka, ale i dla rodzica. Dzieci pytają często o to, czy u nas też będzie wojna, czy jesteśmy bezpieczni, czy na wojnie umierają ludzie, w jaki sposób i dlaczego się tak dzieje, czy ktoś z nas umrze albo, jak będą żyć ci wszyscy, którzy przed wojną uciekli. Takie pytania padające z ust dziecka bywają bardzo bolesne. A jednak jestem przekonana, że nie warto od nich uciekać. Lęk przemilczany może być bowiem znacznie groźniejszy niż ten, o którym powie się na głos. Szczególnie, kiedy rozmawia się z rodzicem – kimś, komu się ufa i, kto dba o dziecięce poczucie bezpieczeństwa. Pozwólmy dzieciom mówić.

3. Dopasuj swoje wypowiedzi do wieku i wrażliwości dziecka

Kiedy rozmawiamy z dzieckiem o sprawach, które budzą jego lęk, musimy jeszcze bardziej niż zwykle pamiętać, jaka jest nasza rola w takiej rozmowie. W dyskusji filozoficznej każdy z rozmówców może wyrazić swoje zdanie i podzielić się wątpliwościami. Kiedy jednak taką rozmowę prowadzimy z dzieckiem, pamiętajmy, że nie jesteśmy równorzędnymi partnerami rozmowy. Rodzic pozostaje rodzicem. To, co mówimy, ma zawsze pewien wymiar wychowawczy. I powinno być budujące. Dopasujmy nasze wypowiedzi nie tylko do wieku, ale i wrażliwości dziecka. Jeśli wiemy, że jakaś sprawa jest dla niego szczególnie trudna, potraktujmy ją z tym większą delikatnością.

4. Nie kłam!

Rozmawianie na trudne tematy z delikatnością to nie to samo, co uspokajanie za cenę kłamstwa. Spotkałam się z opiniami, że chcąc pomóc dzieciom zrozumieć to, co się dzieje, należy powtarzać, że wszystko jest w porządku. Jest wojna, ale dorośli mają to pod kontrolą i na pewno wkrótce sobie z tym poradzą. Czarny charakter zostanie pokonany i nikt już nie będzie cierpiał. Problem w tym, że taki przekaz jest nie tyle dopasowany do wieku i wrażliwości dziecka, co po prostu fałszywy. W rzeczywistości wcale nie wiemy, jak to się wszystko skończy. Rozumiem, że za taką postawą stoi przekonanie, że prawda na ten temat jest dla dziecka nie do udźwignięcia. A jednak to właśnie dzięki prawdzie dziecko uczy się rozumieć świat i z empatią podchodzić do innych ludzi. Nie dzięki naszej lukrowanej wersji rzeczywistości. Nie musisz (a w przypadku mniejszych dzieci zdecydowanie nie powinieneś) mówić o wszystkim, ale też nie kłam. Dziecko prędzej czy później przyłapie Cię na kłamstwie – i to dopiero będzie powód, żeby razem z zaufaniem do Twojej wiarygodności, straciło poczucie bezpieczeństwa.

5. Pokaż granice pomiędzy dobrem a złem

Nie lukrowanie rzeczywistości polega również na tym, żeby nazywać rzeczy po imieniu. Nie chodzi mi o to, żeby opisywać świat jako czarno-biały. Takie podejście byłoby zupełnie niezgodne z duchem filozofii. Filozofowanie polega właśnie na tym, żeby poznawać różne racje i punkty widzenia i podchodzić do nich ze zrozumieniem. Pewne kwestie są jednak ewidentne. Tam, gdzie mamy do czynienia z ewidentnym złem, nie należy doszukiwać się dla niego usprawiedliwienia. Pokazywanie różnicy pomiędzy dobrem a złem służy budowaniu poczucia bezpieczeństwa. O ile bowiem potrafimy je od siebie wyraźnie odróżnić, łatwiej jest nam odnaleźć się w świecie.

6. Skup się na tym, co dobre

Wyraźne rozróżnienie pomiędzy dobrem a złem pozwala, między innymi, na to, żeby skoncentrować się na pierwszym z nich. Nie można ukrywać przed dziećmi, że istnienie zło, cierpienie i śmierć. Taka wiedza byłaby jednak nie do zniesienia, gdybyśmy najpierw nie poznali tego, co dobre. Świadomość tego, że ludzie potrafią czynić innym krzywdę jest trochę mniej dotkliwa, kiedy widzimy, że potrafią też kochać, wspierać i otaczać opieką. Pogrążanie się w czarnych myślach nikomu nie służy – ani nam, ani naszym dzieciom. Za to wyłapywanie tego wszystkiego, co pozytywne – co przynosi nadzieję – może zarówno nam, jak i naszym bliskim przynieść ulgę. Na naszych oczach toczy się wojna wraz ze swoimi wszystkimi okrucieństwami. Dzieje się jednak też bardzo wiele dobrego – ludzie sobie pomagają, potrafią wyciągnąć rękę do nieznajomych osób i narażają własne życie, żeby ratować i pomagać innym. To o tym przede wszystkim rozmawiajmy z dziećmi.

7. Zamień gadanie na działanie

Bywa, że mimo wszystko nie jesteśmy w stanie z naszymi dziećmi o wojnie rozmawiać. Bo są jeszcze za małe, bardzo wrażliwe, albo zwyczajnie nas samych to przerasta. Oswajanie trudnych tematów to jednak nie tylko rozmowa. Wiele osób przyjmuje teraz do swoich domów uchodźców z Ukrainy. Wśród naszych znajomych mamy takie rodziny. W przygotowania na przyjazd gości zaangażowano w nich dzieci. To wspaniała lekcja empatii i zarazem doskonała okazja, żeby kształtować w dziecku odważną i odpowiedzialną postawę. Jeśli nie przyjmujemy do siebie nikogo, wciąż mamy mnóstwo sposobów na to, by pomagać. W wielu formach pomocy mogą uczestniczyć dzieci. Każda z nich jest ważna. I każda pomaga się skoncentrować na tym, co dobre, zamiast trwać w lęku przed tym, co złe.

Warto, oczywiście, sprawdzić, co na temat takich trudnych rozmów mają do powiedzenia psychologowie. Szczególnie, jeśli widzicie, że Wasze dziecko jest naprawdę przestraszone i z trudem radzi sobie z tą sytuacją. Polecam Waszej uwadze, na przykład, ten artykuł. Jestem przekonana, że w wielu przypadkach to my bardziej boimy się takich rozmów niż dzieci. Dzieci – szczególnie te mniejsze – mają tę wspaniałą cechę, że się najzwyczajniej w świecie nie wkręcają. Mogą rozmawiać z Tobą o śmierci, a dwie minuty później pytać, czy pójdziecie na lody. Potem od czasu do czasu wracają do tematu, zadają nowe pytania – widać, że to sobie przepracowują. Jakoś zdrowiej niż my, dorośli.

fot. Matti (Pexels)

Tagged , , , , , , , , , ,
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments