moim zdaniem

Czy relacje między rodzeństwem muszą być trudne?

relacje między rodzeństwem

Relacje między rodzeństwem bywają naprawdę trudne. Będąc rodzicem więcej niż jednego dziecka, mamy zwykle w domu nieustające pole walki. Kłótnie, krzyki, płacz, zazdrość, czasem rękoczyny – to nasza codzienność. Do tego u niektórych rodziców dochodzą wątpliwości i obawy. Czy powinniśmy się angażować w konflikty między dziećmi i próbować być rozjemcą? Czy raczej pozwolić im załatwiać sprawy między sobą? Kiedy jest ten moment, że już trzeba wkroczyć do akcji? Jak to wpłynie na ich dorosłe relacje? Czy nasze dzieci nie będą się lubić? Wszystko to jest bardzo męczące i często sprawia, że czujemy się bezradni. Niestety nie udzielę Wam w tym tekście rad dotyczących tego, jak wychowywać rodzeństwo. Sama jestem w tym temacie początkująca 😉 Chciałabym za to zachęcić Was do tego, żeby spojrzeć na relacje między rodzeństwem trochę bardziej przychylnym okiem 🙂 Jako nie tylko trudną, ale też bardzo ważną i zupełnie wyjątkową. I zastanowić się, z czego wynika jej szczególny charakter.

Trudne relacje między rodzeństwem

Z punktu widzenia semantyki relacja łącząca rodzeństwo jest symetryczna. Jeśli ja jestem czyimś rodzeństwem, to ten ktoś jest też moim. Niby racja. Tylko, że moje odniesienie do mojej siostry lub brata może być zupełnie niepodobne do ich stosunku do mnie. „Być rodzeństwem” oznacza za każdym razem coś innego. Co za tym idzie, bardzo trudno tę relację zdefiniować. Zdarza się, że jesteśmy ze swoim rodzeństwem bardzo mocno związani, ale bywa że tej więzi prawie nie ma. Możemy być dla siebie największym wsparciem, ale także w najbardziej zacięty sposób rywalizować. Czasem więcej jest w naszych stosunkach troski, a czasem niechęci czy pretensji. Bywa, że jesteśmy w stanie wybaczyć sobie więcej niż któremukolwiek z przyjaciół, ale może być i tak, że jesteśmy wobec siebie najsurowszymi sędziami i brak nam jakiejkolwiek wzajemnej wyrozumiałości. Co więcej, relacje z rodzeństwem w większym chyba stopniu niż jakiekolwiek inne, zmieniają się z czasem.

Ta ogromna różnorodność ma swoje źródło w dużej mierze w tym, że więź pomiędzy rodzeństwem jest uwikłana w inne relacje. Po pierwsze, stosunki łączące dwójkę rodzeństwa zależą także od odniesienia każdego z nich do pozostałych sióstr i braci. Po drugie –  i to wydaje się kluczowe – odbija się na nich relacja, która łączy każde z dzieci z rodzicami. Tutaj tkwi podstawowa trudność w wychowywaniu rodzeństwa.

Być kimś wyjątkowym

Kiedy urodził się Klops, Bobaska miała rok i dziesięć miesięcy. Czyli była wystarczająco duża, żeby odczuwać i okazywać zazdrość. I trochę jeszcze mała na to, żeby nadchodzącą sytuację sobie umieć wyobrazić. Nie jest łatwo tłumaczyć półtorarocznemu dziecku, że będzie niedługo miało brata. Tym bardziej rozmawiać z nim o tym, jak się z tym faktem czuje. Robiłam, co mogłam. Kupiłam książki, których bohaterowie spodziewali się rodzeństwa. Często przypominaliśmy Bobasce o tym, że w moim brzuchu jest dzidziuś. Poszliśmy wspólnie kupić dla Klopsa ubranko, które wybrała Młoda. Pewne ułatwienie stanowiło to, że Bobaska wcześnie zaczęła mówić, więc była już wtedy w pełni komunikatywna. Nie zmieniało to jednak faktu, że bardzo się stresowałam tym, jak to będzie. Chciałam za wszelką ceną jakoś jej to wszystko ułatwić, zaopiekować się nią, zadbać o jej emocje. Bo  nie jest łatwo stracić status jedynaka.

W ogóle nie jest łatwo być rodzeństwem. Wynika to przede wszystkim z tego, że będąc bratem czy siostrą jestem zawsze częścią zbioru. Nie jedynym, a jednym z dwojga lub z kilkorga. A przecież każdy z nas chce być wyjątkowy. Każde dziecko chce być kimś niepowtarzalnym dla swoich rodziców. Tym, komu się mówi: „Kocham Cię najbardziej na świecie”. Mieć przy sobie rodzica zawsze wtedy, kiedy go potrzebuje i zawsze po swojej stronie. Nie chce się mamą ani tatą z nikim dzielić.

„To niesprawiedliwe!”

Żadne dziecko przy zdrowych zmysłach nie zgodzi się bez walki (choćby wewnętrznej) na to, żeby ominęło je coś miłego, co spotkało brata lub siostrę. Nie ważne, czy chodzi o lizaka, nową zabawkę, czy o czas spędzony z babcią.  Dziecko zwykle chce być traktowane tak samo jak brat czy siostra. Nawet jeśli ten brat czy siostra są znacznie młodsi albo starsi. Stąd się biorą te wszystkie: „To niesprawiedliwe!”. W tym wieku i w tego typu sytuacjach sprawiedliwe oznacza równe. Szczęśliwie wiele osób wyrasta później z takiego spojrzenia na problemy etyczne i społeczne 😉

Relacje, jakie łączą nas z rodzeństwem są więc zwykle pierwszymi w życiu, w których tak silnie dążymy równocześnie do równości i do podkreślenia własnej wyjątkowości. Nie ma tego w stosunku do rodziców. Tam brak równości nas tak nie boli. A nasza indywidualność jest czymś oczywistym, o co nie trzeba zabiegać i, czego nie trzeba udowadniać. Dopóki nie mamy rodzeństwa. Z rodzicem nie trzeba rywalizować. Za to o niego z rodzeństwem rywalizuje się bardzo często. Tak jak o zabawki, przywileje (u nas, na przykład o to, kto dziś będzie miał w kąpieli gumową kaczusię – ulubionego kąpielowego ziomka obydwojga), czy uwagę poświęcaną dziecku przez pozostałych członków rodziny. Rywalizacja stanowi nieodłączny element relacji łączącej rodzeństwo.

O równości i powszechnym braterstwie

Znana jest w filozofii próba oparcia relacji łączących rodzeństwo jedynie na równości, z pominięciem potrzeby wyróżniania się. Dokonał jej Platon. W jego idealnym państwie o bezpieczeństwo obywateli mieliby dbać strażnicy i strażniczki. Ma to być całkowicie jednorodna grupa. Zdaniem filozofa, by sumiennie wykonywać swoje obowiązki, strażnicy nie powinni mieć osobistych interesów i indywidualnych potrzeb. Co za tym idzie, należałoby w tej grupie społecznej wyeliminować instytucję rodziny. Człowiek, który ma rodzinę, zwykle najbardziej dba o nią. Strażnicy nie wchodziliby zatem w związki małżeńskie i w ogóle nie łączyliby się w pary. Ich życie erotyczne nie miałoby nic wspólnego z uczuciowym – żeby się nie przywiązywali. Za to podlegałoby ścisłym regulacjom państwowym. Władze miałyby wyznaczać strażnikom i strażniczkom, kiedy mogą ze sobą sypiać i dbać o właściwe mieszanie się genów. Dzieci natomiast zaraz po urodzeniu byłyby zabierane matkom i wychowywane przez państwo. Wszystkie razem i w ten sam sposób.

Efektem takiej „wspólności” miałoby, zdaniem Platona, być to, że każdy przedstawiciel tej grupy społecznej traktowałby pozostałych jak swoją wielką rodzinę. Skoro nikt nie zna tożsamości swoich biologicznych rodziców to traktuje się każdą osobę starszą jak potencjalnego ojca czy matkę. Czyli z szacunkiem należnym rodzicom. A każdego rówieśnika – na tej samej zasadzie – jak brata lub siostrę. Jak zauważa polski tłumacz i znawca dzieł Platona, Władysław Witwicki, cały ten pomysł jest „grubym złudzeniem psychologicznym”. Zdaniem Witwickiego Platon zupełnie nie rozumie uczuć rodzinnych. Trudno się z tym nie zgodzić. Nie da się zbudować żadnej autentycznej i mocnej więzi na samej równości

Relacje między rodzeństwem według Arystotelesa

Lepiej niż Platon zdaje się rozumieć uczucia rodzinne jego uczeń, Arystoteles. On również uważa, że oparte są one na pewnej wspólnocie, ale przygląda się im znacznie wnikliwiej. Przede wszystkim, filozof określa relacje pomiędzy członkami rodziny mianem przyjaźni. Zdaniem Arystotelesa, jeśli dwoje ludzi łączy przyjaźń, to odczuwają oni wzajemną sympatię, ufają sobie nawzajem i dobrze sobie życzą. Takie stosunki nie mogą łączyć nas ze wszystkimi. Powszechne braterstwo nie jest możliwe. Relacja łącząca rodzeństwo jest za każdym razem wyjątkowa – tak jak my jesteśmy wyjątkowi.

Przyjaźń, opisywana tak, jak robi to Arystoteles, jest pewnym rodzajem miłości (o rodzajach miłości pisałam TUTAJ). To samo dotyczy wobec tego rodzeństwa. Filozof widzi przyczynę tej miłości w dwóch rzeczach. Po pierwsze, we wspólnym pochodzeniu. Pisze: „…rodzeństwo kocha się nawzajem jako pochodzące od tych samych rodziców; tożsamość ich z rodzicami utożsamia ich wzajemnie między sobą (…). Są tedy bracia i siostry poniekąd tym samym w różnych indywiduach”. Drugą przyczyną jest wspólne wychowanie: „Wielce też przyczyniają się do miłości wspólne wychowanie i podobny wiek, bo równy ciągnie do równego, a podobieństwo charakterów rodzi koleżeństwo”. 

O zgodności charakterów

Macie poczucie, że rodzeństwa, które znacie, są – jak chce tego Arystoteles – do siebie podobne? Pewnie nie. Ja też nie bardzo 😉 Nawet jeśli wziąć pod uwagę tylko te przypadki, o których mówi filozof: rodzeństw wychowujących się wspólnie i utożsamiających się ze wspólnymi rodzicami (a przecież nie zawsze tak to wygląda). Moja mama często powtarza, że na studiach (jest psychologiem z wykształcenia) uczono ją, że o charakterze człowieka decyduje przede wszystkim wychowanie, ale jej macierzyństwo zupełnie obaliło tę teorię 😉 Faktycznie, nie jesteśmy z siostrą specjalnie podobne. Współczesna psychologia w coraz większym stopniu zwraca uwagę na wrodzone możliwości, tendencje i zainteresowania człowieka. Dzieci tych samych rodziców, wychowywane w tym samym domu mogą mieć zupełnie różne charaktery.

To, że często zupełnie różnimy sie od swojego rodzeństwa wynika jednak nie tylko z tego, że nie mamy identycznego kompletu genów. Rodzice rzadko kiedy traktują wszystkie dzieci tak samo. Stąd się biorą te wszystkie syndromy najmłodszego, najstarszego czy średniego dziecka. Inaczej wychowuje się dziewczynki, a inaczej chłopców. Często więcej uwagi poświęca się dzieciom, które na początku życia były chorowite albo miały jakieś inne problemy. To tylko niektóre przykłady tego, jak ci sami rodzice różnie wpływają na psychikę każdego ze swoich dzieci. A rodzice to jeszcze nie wszystko.

O trosce

Wspólne wychowanie nie sprawia co prawda, że mamy podobne charaktery do naszego rodzeństwa, ale i tak nas do niego zbliża. Głęboka relacja międzyludzka wymaga faktycznie pewnej bliskości. Arystoteles zakłada, że powinna to być bliskość intelektualna, która ułatwia wzajemne zrozumienie. Polega na podobieństwie przekonań i sposobu postrzegania świata. Coś takiego zachodzi zwykle w relacjach przyjacielskich – zaprzyjaźniamy się z ludźmi, z którymi odbieramy na tych samych falach. Niekoniecznie jednak musi występować w relacjach z rodzeństwem. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że rzadko kiedy występuje. Nic dziwnego – rodzeństwa sobie w końcu nie wybieramy.

Oprócz bliskości intelektualnej istnieje jednak też ta dosłowna, fizyczna. Polega na tym, że jesteśmy nieustannie obok siebie. W najróżniejszych sytuacjach. Widzimy drugą osobę, kiedy się cieszy i, kiedy przeżywa rozczarowania. Kiedy odnosi sukcesy, podejmuje decyzje, myli się. Siłą rzeczy uczestniczymy w jej życiu  – nawet jeśli za dużo ze sobą nie rozmawiamy. Wiele sytuacji przeżywamy też wspólnie. Jak zna się kogoś tak dobrze, nie sposób nie przejmować się tym, co się z nim dzieje. Nawet, jeśli się za tą osobą nie przepada 😉 To, co wydaje się wyróżniać relację między rodzeństwem to właśnie fakt, że bliskość fizyczna nie musi tu iść w parze z intelektualną. Możemy się nie rozumieć i nie lubić, ale i tak troszczymy się o siebie nawzajem.

Wspólne doświadczenia

Więź łącząca rodzeństwo opiera się przede wszystkim na trosce i wynika z bliskości fizycznej. To wydaje się nawet istotniejszym „spoiwem” niż wspólne pochodzenie. Posiadanie tych samych rodziców czy w ogóle rodziny nie jest jednak na pewno bez znaczenia. Nasze przywiązanie do tych osób wiąże nas też ze sobą. Wobec tego jest nie tylko źródłem rywalizacji pomiędzy nami, ale też wzmacnia naszą relację.

Bliskość fizyczna oznacza, że bardzo wiele doświadczeń przeżywamy wspólnie. Tych przyjemnych, ale i tych trudnych. Pierwsze z nich zbliżają nas do siebie, rodzą wzajemną sympatię i zostawiają wspaniałe wspomnienia na przyszłość. Trudniej przewidzieć skutki tych drugich. Konfliktów, które nigdy nie zostały rozwiązane. Sytuacji, w których zabrakło nam odwagi, siły, mądrości albo empatii, by okazać sobie wsparcie. Kiedy dzieje się coś przykrego, co dotyka każde z rodzeństwa, przeżywamy to na różne sposoby. To zależy od naszego charakteru, etapu życia, na którym jesteśmy, tego jaką mamy pomoc „z zewnątrz” – przede wszystkim od przyjaciół. Jesteśmy niby w tej samej sytuacji, ale każdy inaczej. To może rodzić pretensje, być przyczyną braku zrozumienia i wzajemnego oddalania się. Może sprawiać, że czujemy się winni wobec drugiej osoby albo bardziej od niej zależni. Każda tego typu sytuacja jest zupełnie wyjątkowa. Jak pisał Tołstoj: „wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”. Każdy ma swój bałagan. Myślę, że to świetnie oddaje stosunki pomiędzy rodzeństwem.

Jak relacje z rodzeństwem wpływają na osobowość

Wszystko to, co wydarza się między rodzeństwem wpływa nie tylko na wzajemne relacje, ale także na osobowość każdego z nich. Mogą kształtować otwartość wobec świata i ludzi oraz pewność siebie. Zwykle pomagają już w dzieciństwie nabywać umiejętności społeczne, które będą nam potrzebne w dorosłym życiu. Uczą współpracy, asertywności, radzenia sobie w sytuacjach wymagających rywalizacji, a także empatii. Z drugiej strony bywa, że mają destrukcyjny wpływ na osobowość. Mogą stać się źródłem problemów i kompleksów, z którymi będziemy się borykać przez resztę życia.

Wydaje mi się, że to trochę zaniedbany temat. Bardzo dużo mówi się o tym, jak relacje z rodzicami kształtują dziecko. Znacznie mniej o wpływie stosunków wiążących nas z rodzeństwem. Tymczasem wydaje się, że mają one co najmniej tak samo istotne znaczenie. W nie również jesteśmy uwikłani już na początku życia. Są zwykle trudniejsze niż relacje z rodzicami, więc wymagają więcej wysiłku i elastyczności. Sprawę komplikuje jeszcze to, żo tutaj obie strony są nastawione egocentrycznie. Każdy myśli o sobie. Rodzic jest skupiony na dziecku i jest świadom swojego wpływu na nie. Stara się postępować tak, żeby ten wpływ był jak najlepszy. Nawet, jeśli robi to całkiem nieudolnie. Na tym polega wychowanie.

W przeciwieństwie do tego, brat czy siostra zwykle oddziaływują na nas całkiem bezwiednie. Poprzez to, jak się do nas odnoszą. I dlatego, że często czujemy się za nich odpowiedzialni. I przez to, kim są. Porównujemy się do swoich rodzeństw, czasem bierzemy z nich przykład, często jesteśmy wobec nich krytyczni. Widzimy, jak inni ludzie traktują nas, a jak naszego brata czy siostrę. Na tej podstawie budujemy własną samoocenę. Zwykle dopiero w dorosłym życiu zaczynamy zdawać sobie sprawę, jaki wpływ relacje z rodzeństwem miały na życie i osobowość każdego z nas.

Na co to komu?

Po co właściwie zastanawiać się, na czym opiera się relacja między rodzeństwem i z czego wynika jej wyjątkowość? Po to, żeby dobrze sobie uzmysłowić, dlaczego jest taka trudna. Poczucie zagrożenia własnej wyjątkowości i więzi z rodzicami, konieczność rywalizacji i wielka bliskość, której jednak często nie towarzyszy wzajemne zrozumienie – to cechy, które wyróżniają tę relację. Brat czy siostra to ktoś, na kim nam zależy, nawet jeśli go nie lubimy. Ktoś, kto jest częścią naszego życia. Bo mamy wspólnych rodziców i historię. Bo ich sobie nie wybieramy i nie możemy ze swojego życia „wykreślić”, choćbyśmy chcieli. Ze względu na to wszystko moja odpowiedź na pytanie postawione w tytule tego wpisu brzmi: tak, relacja między rodzeństwem musi być trudna.

Ta świadomość może powodować niezłą panikę rodzica, wychowującego rodzeństwo. Każdy z nas chce, żeby jego dzieci miały silną i zdrową więź. Oprócz tego, jak my je traktujemy, jest jeszcze masa innych czynników, które na to wpływają. Niezależnie od tego, co robimy, nasze dzieci nie będą identycznie traktowane przez otoczenie i nie będą miały identycznych doświadczeń. Może się zdarzyć, że jedno z nich będzie miało dużo więcej szczęścia niż drugie. Co robić, żeby nie panikować? Posłuchać Arystotelesa 😉 Jego zdaniem najgłębsza więź łączy ludzi, którzy są podobni pod względem dzielności etycznej. Czyli są po prostu dobrymi ludźmi 🙂 Tacy zwykle się ze sobą dogadują, pomimo wszelkich różnic charakteru, poglądów i doświadczeń.

Te same doświadczenia, które mogą oddalać nas od siebie, po jakimś czasie potrafią nauczyć czegoś bardzo ważnego. Tego, że możemy się wzajemnie akceptować i być dla siebie wsparciem nawet, jeśli się bardzo różnimy i zupełnie nie rozumiemy. Żadna inna relacja nie pokazuje tego tak silnie jak ta pomiędzy rodzeństwem.

A puenta?

Wnioski z tego wszystkiego płyną dwa. Po pierwsze, jak jesteś rodzicem rodzeństwa, to doceń cały ten trud, który kosztują Twoje dzieci ich wzajemne relacje. Nie dziw się, że nie zawsze jest sielanka. Po drugie, jak Ty masz rodzeństwo, umów się z nim na kawę albo na piwo 🙂 I daj mu prawo do bycia oddzielnym człowiekiem, a nie tylko „Twoim” bratem albo siostrą. Dla mnie to było zawsze strasznie trudne, ale uczę się tego całe życie i chyba robię postępy 😊 Mam nadzieję, że moje dzieciaki też będą to ogarniać i że to nie przeszkodzi im wzajemnie troszczyć się o siebie.

Tagged , , , , , , , , ,
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Justyna
Justyna
3 lat temu

Powiem Ci, że z perspektywy jedynaka, mimo, że te relację potrafią być tak trudne, żałuję że nigdy ich nie doświadczyłam 🙂 A link do posta będę przesyłać wszystkim którzy mają rodzeństwo 😀

Last edited 3 lat temu by Justyna